Spływ kajakowy to pomysł na spędzenie wolnego czasu, jak i czas spędzony w sposób ciekawy. Dostarcza niezapomnianych wrażeń, pozwala odnaleźć spokój umysłu i poznać ciekawych ludzi. I tak 18 osób postanowiło spędzić 25 kwietnia swój czas w kajaku na rzece Korytnicy.
Spotkaliśmy się o godz. 7.15 przed Halą Sportowo-Widowiskową w Trzciance gdzie po przywitaniu się i zapakowaniu bagaży wyruszyliśmy w drogę. I już zaczęły się pierwsze niespodzianki. Kierowca samochodu Piotr (P8r) chciał dojechać krótszą drogą i zabłądził. Na miejsce spływu dotarli godzinę później :) Wszyscy z uśmiechem na twarzy czekaliśmy na Piotra wraz z towarzyszami jego samochodu. Bądź co bądź spóźnieni, ale dotarli na miejsce.
Następnie kierowcy pojechali odstawić samochody oraz wykupić w punkcie DPNu zezwolenia na pobyt i biwak na Bogdance.
I tak wypłynęliśmy. Pogoda piękna, słoneczko rozpieszczało nas swoimi promieniami. Rzeka Korytnica dostarczyła nam niezapomnianych wrażeń. Płynąc w kajaku mieliśmy możliwość ciągłego poznawania przyrody, a ta z pewnością rozpieszczała nasz wzrok.
Rzeka spokojna, jednak przeszkody też były, jedne łatwiejsze drugie trudniejsze. Bez przenosek też się nie obyło jak i bez orzeźwiających kąpieli w rzece. Cóż chwila nieuwagi i kąpaliśmy się. Orzeźwiającej kąpieli doświadczyli Karol i Rafał (Harry). Rafał ochrzcił swój piękny czerwony kajak o nazwie Prion, ale i wyszedł z tej kąpieli lekko uszkodzony w postaci rany na nodze. Podczas postojów posilaliśmy się, bo woda wyciąga i jeść się chce, wszystkim dopisywał humor jak i apetyt.
Uśmiechnięci i zadowoleni ze spływu. Płyniemy dalej, omijamy kolejne przeszkody a to przepływamy pod zwalonymi drzewami, a to pod mostem. Czasami trzeba pokombinować, aby sprawnie ominąć przeszkodę. Czasami siła rąk nie wystarczy i trzeba użyć siły miednicy, żeby sprawnie pokonać mulisty teren rzeczki. Panie niczym kaczuszki, panowie niczym kaczory siłą miednicy pokonywali mulisty teren, a to wymagało nie lada wysiłku.
Wszystko co dobre kończy się, dotarliśmy do końca spływu czyli Bogdanki. Panowie rozpalili ognisko, gdzie wspólnie piekliśmy kiełbaski. 9 uczestników spływu po ognisku pojechało do domu, a 9 śmiałków zostało na nocleg pod namiotami. Wieczór spędziliśmy przy ognisku w miłym towarzystwie gdzie śmiechu, śpiewu nie zabrakło do białego rana.
W niedzielę po śniadanku i kontroli przez Straż Drawieńskiego Parku Narodowego, oczywiście bilety mieliśmy na nocleg, wróciliśmy do domów.
Komentarze
Było super, czekam na
Piszcie jak się podobają
Fantastyczny spływ :)
Następnego już raczej nie
Ja jestem ciekaw jak tych 9
pozdrawiam płynących pod
Relacja ze splywu
Fajna relacja ze spływu :)
Kto zgubił rękawiczki?
Dodaj komentarz